środa, 30 stycznia 2013

Blog Roku - Ostatnia szansa!!

Kochani, 

Pozostało już tylko 12 godzin do końca głosowania. Jeżeli jeszcze nie wysłaliście SMSa, zróbcie to teraz!
Jak już wspominałam cały dochód z smsów zostanie przeznaczony na cele charytatywne.
Także nie czekajcie, sięgajcie po telefony i ślijcie SMSy o treści:

 A00040 pod numer 7122.

 Koszt SMSa to symboliczna złotówka (+ Vat)


Z góry dziękuję za Wasze wsparcie!

CATC

sobota, 26 stycznia 2013

Związek z Włochem cz. I: Włoski Latin Lover

Wiele z Was pyta mnie o to jak wyglądają związki z Włochami.

Związki cudzoziemek z Włochami są interesujące lecz nietrwałe i często kończą się zanim tak naprawdę się zaczną. Prawdziwych happy endów jest stosunkowo mało a dzieje się tak dlatego, gdyż to co na początku tak bardzo fascynuje kobiety we Włochach, po jakimś czasie zanika i zbyt duże znaczenie zaczynają mieć różnice kulturowe. 
Poza tym znając szczęście cudzoziemek dają się one złapać w sidła włoskich podrywaczy, którzy szukają tylko przygody a nie stałego związku. Dlatego nową "miłosną serię"  rozpocznę od przypadku Latin Lovera i zdradzę jak Włosi rozkochują w sobie kobiety.


Włosi są mistrzami w podrywaniu i flirtowaniu - dla nich to chleb powszedni. Romantyzm i gorący temperament mają we krwi i dlatego tak bardzo różnią się od Polaków i innych mieszkańców globu będąc fantazją wielu cudzoziemek. Wiele z nich marzy o tym, aby chociaż raz w życiu przeżyć gorący romans z Latynowskim Casanovą, oddać się w jego ramiona i zapommieć o całym świecie.


Włosi wkładają bardzo dużo starań kiedy zdobywają kobietę. Obdarowywują wybrankę upominkami, zapraszają do restauracji na romantyczne kolacje przy świecach, piszą listy miłosne, malują serca na murze, mówią zawsze to co ona chce usłyszeć, spełniają każde życzenie i zachciankę, tylko po to, aby dostać swoje.

Dzisiaj Cię Kocham. Przysięgam.
Dlatego zrozumiałe jest to, że kiedy młoda dziewczyna przyjeżdża do Włoch po raz pierwszy i spotyka na swojej drodze księcia na białej Vespie, który poświeca jej całą swoją uwagę i czas, prawi setki komplementów, obdarowuje różami i całusami przy każdym spojrzeniu, to oczywiste - nie może się nie zakochać. Przez pierwsze tygodnie widzi świat we wszystkich odcieniach różu i czuje się jak słowiańska księżniczka noszona na rękach i rozpieszczana na każdym kroku, niedowierzając, że ten ciemnowłosy Latin Lover z paskiem Dolce&Gabbana wybrał właśnie ją. A kiedy po kilku tygodniach gorącego romansu, na plaży przy zachodzie słońca padają dwa magiczne słowa Ti Amo ma nadzieję, że to będzie miłość na całe życie...


Autor: Gianni Muratore

Dziewczyny jednak nie zdają sobie sprawy z tego, że bardzo często wszystkich tych miłosnych trików Włosi uczą się od małego i stosują je na każdej dziewczynie jaka pojawi się w ich polu widzenia... Dla nich podryw ma trzy zasady: po pierwsze - namierzyć cel, po drugie - zdobyć i rozkochać w sobie  po trzecie - porzucić. Dlatego też miłosna euforia zazwyczaj nie trwa długo, ponieważ podczas gdy Włoch zabiera się za następną zdobycz, ta pierwsza wraca do domu ze złamanym sercem z nadzieją w sercu, że może do niej wróci...


Czy Wy chciałybyście przeżyć taką miłosną przygodę? Napiszcie w komentarzach.

Pozdrawiam!!

CATC

piątek, 25 stycznia 2013

Blog Roku - Głosowanie SMS rozpoczęte!

Kochani!

Jeżeli jeżeli podoba Wam się mój blog nie zwlekajcie i zagłosujcie!

Dochód z smsów będzie przeznaczony na cele charytatywne.





Z góry dziękuję za wszystkie SMSy.

Pozdrawiam!

CATC


wtorek, 22 stycznia 2013

Turyn cz. III: Torino w obiektywie

Tego posta napisałam już kilka dni temu, ale dopiero teraz zauważyłam że nie został opublikowany... Nie wiem dlaczego czasami tak mi się zdarza, że napiszę posta i wybiorę datę ukazania się następnego dnia lub za dwa dni i wcale on nie wychodzi... Czy Wy też tak macie?

A wracając do tematu dzisiaj będą prawie same zdjęcia pokazujące życie w Turynie. Prosiliście mnie o takie posty więc dzisiaj będzie pierwszy. 

Pomnik Alessandro Ferrara


  


Na starówce jest wiele ciekawych elementów  przyciągających uwagę przechodniów takich jak pomniki, rzeźbione drzwi w brązie czy ciekawe mosiężne donice.




Muzeum Kina
Wjeżdzając na taras widokowy możemy napoić się widokami zapierającymi dech w piersiach. W oddali są ośnieżone Alpy, których niestety nie widać dobrze na zdjęciu.




Panorama
Znicz Turyński
Wzdłuż głównych ulic ciągną się kamienice z cudownie zdobionymi sukiennicami.



Romantyczna alejka w samym centrum miasta

Drzewko Bonsai

Zwróćcie uwagę na nawierzchnię ulic i chodników, które w ogóle się od siebie nie różnią. Spacerując po starówce czasami zastanawiałam się czy idę chodnikiem czy ulicą.

Fiat 500







Przejście dla pieszych



Napiszcie czy podobają Wam się takie posty fotograficzne i czy chcecie więcej. Następny przygotuję
 o Rzymie :)

Pozdrawiam!!

CATC

piątek, 18 stycznia 2013

Turyn cz. II Mole Antonelliana i Muzeum Egipskie

Mój pobyt w Turynie był bardzo krótki lecz czas jaki miałam do dyspozycji wykorzystałam najlepiej jak mogłam. Zaraz po meczu Juventus - Milano zakwaterowałam się w bardzo przytulnym hotelu położonym w samym sercu starówki. Następnie postanowiłam zobaczyć jak wygląda życie nocne w Turynie i tutaj spotkała mnie przykra niespodzianka, po godzinie 1 wszystkie lokale były już zamknięte i musiałam wrócić do hotelu. Jest to zupełne przeciwieństwo Rzymu, gdzie życie toczy się o każdej porze dnia i nocy i w każdej chwili można znaleźć coś ciekawego do zrobienia.

Hotel Dock Milano


Następnego ranka wstałam bardzo wcześnie i zaraz po śniadaniu wyruszyłam eksplorować nowe zakątki. Na początku zrobiłam sobie długi spacer po starówce, zatrzymałam się przed Pałacem Królewskim i Palazzo Madama i kilku placach.

Pałac Królewski



Jednak pierwszym prawdziwym punktem do zwiedzenia była Mole Antonelliana czyli dawna synagoga. Jest to jeden z najpopularniejszych zabytków Turynu, w którym obecnie mieści się Narodowe Muzeum Kina. Nazwa samej budowli pochodzi od nazwiska architekta Alessandra Antonelli. Wieża ma wysokość 167 m i na niej znajduje się taras widokowy, z którego można podziwiać przepiękną panoramę Turynu. Po raz pierwszy w życiu zobaczyłam z oddali ośnieżone Alpy i ich widok tak bardzo mnie zachwycił, że wyjazd w te góry dodałam do mojej listy Must See na rok 2013.


Mole Antonelliana

Panorama Turynu


Widok na Turyn



Następnie skierowałam się w stronę Muzeum Egipskiego. Jest to miejsce, które chciałam zobaczyć już od dawna. Jak już kiedyś wspominałam kulturą starożytnego Egiptu interesuję się od czasów liceum, od kiedy spędziłam 20 niezapomnianych i pełnych wrażeń dni podróżując po Egipcie.

Muzeum Egipskie w Turynie nie jest może tak bogato wyposażone jak to w Kairze, jednak na jego zwiedzenie i dokładne obejrzenie każdej ekspozycji potrzebne są przyjamniej trzy godziny. Wystawę rozpoczynają ręcznie zdobione sarkofagi oraz cały proces pochówku zmarłych. Na ścianach wiszą liczne papirusy i Księgi Śmierci, które według wierzeń miały ułatwić zmarłym przejście do raju.

Sarkofagi

Księga zmarłych


W kolejnych salach są gabloty pełne narzędzi codziennego użytku wśród można znaleźć np. słomiane sandały, glinianie garnki czy biżuterię, wszystko wykonane ręcznie. Moją uwagę przyciągnął dwustronny mały grzebyk, podobny do tego, jaki miała kiedyś moja babcia :)

Starożytne sandały

Toaletka



W bocznych nawach  natomiast jest wiele figur odzwierciedlających sceny z życia codziennego pokazujące  sposób wyrabiania chleba i piwa lub pogrzeb i podróż pośmiertną.

Wyrabianie chleba

Podróż pośmiertna


Następnie jest też część poświęcona mniejszym pomnikom przedstawiających zwierzęta i boginie oraz budowa wnętrza piramidy i grobowców.

Sfinks

Bogini Sakhmet


Ostatnia część, która zrobiła na mnie największe wrażenie, nie tylko ze względu na przyciemnione oświetlenie i specyficzny klimat, to dwie sale mieszczące gigantyczne pomniki reprezentujące starożytnych bogów gdzie można podziwiać piękną Boginię Sekhmet, Faraona II i dostojne Sfinksy.


Faraon

Bogini Sakhmet


Niestety nie udało mi się zwiedzić całego Turynu ze względu na brak czasu, mój lot powrotny do Rzymu był dosyć wcześnie i zwiedzanie poprzestałam na Muzeum Egipskim. Z pewnością w przyszłości jeszcze wrócę do tego pięknego miasta, aby zwiedzić pozostałe muzea i zobaczyć też dzielnicę handlową.


Czy ktoś z Was mieszka lub był w Turynie??

Pozdrawiam!!

CATC

wtorek, 15 stycznia 2013

Versatile Blogger - moje pierwsze wyróżnienie

Wczoraj mój blog po raz pierwszy dostał wróżnienie. Jest to wyróżnienie Versatile Blogger, do którego nominowała mnie moja czytelniczka - Olinka. Zrobiło mi się niezmiernie miło i zachęciło mnie to do dalszego pisania i ulepszania mojego bloga. Jak możecie zauważyć w ostatnich dniach wprowadziłam małe zmiany, nie  tylko jest inna szata graficzna, ale są też nowe dziedziny w górnym pasku. Z dnia na dzień pojawią się nowe atrakcje.

Wracając do Versatile Blogger. 


Zasady zabawy są następujące:



 Każdy nominowany blogger powinien:

- podziękować nominującemu blogerowi u niego na blogu,

- pokazać nagrodę Versatile Blogger Award u siebie na blogu,

- ujawnić 7 faktów dotyczących samego siebie,

- nominować 15 blogów, które jego zdaniem na to zasługują,

- poinformować o tym fakcie autorów nominowanych blogów.


7 faktów o mnie:

1. Marzę o tym, aby mieć kota birmańskiego.
2. Mówię biegle w 4 językach.
3. Uczę się języka chińskiego (narazie z marnym efektem)
4. W przyszłości chciałabym pracować w akcjach humanitarnych w Krajach Trzeciego Świata
5. Uwielbiam Lennego Kravitza
6. Skoczyłam z bungee aby pokonać lęk wysokości (nadal pocą mi się dłonie ze strachu na samą myśl)
7. Uwielbiam żelki Haribo




Nominowane blogi:

1. Waniliowe czytadła
2. DoroteaArt
3. Azjatycki Cukier
4. Nissiax83
5. Make Life Easier
6. Pamiętnik Emigrantki
7. Pasja Piękna
8. Polka na obczyźnie
9. Obsession Hair Care
10. Blondhaircare
11. Polka na obczyznie
12. Modelindesign
13. Candy i rozdania
14. Sliwki robaczywki
15. Anwen



Może i Wy powiedzcie coś o sobie, miło byłoby się poznać bliżej!


sobota, 12 stycznia 2013

Turyn cz. I: W szpilkach na stadion? Mecz Juventus - Milan

Moja podróż samochodem z Rzymu do Turynu zajęła ok 7 godzin wliczając w to krótką przerwę na obiad na Autogrillu. Autogrill to typowa sieć włoskich zajazdów znajdujących się przy autostradzie, gdzie można zatankować samochód, odpocząć i zjeść.


Na stadion Juventus zajechałam ok. godz. 19:30, więc jeszcze przed meczem miałam trochę wolnego czasu na małą rundkę po sklepach w pobliskim centrum handlowym wybudowanym wzdłuż stadionu oraz na szybką kolację. Obowiązkowo kanapka z kotletem i bakłażanem i zimne piwo, zupełnie tak jak inni fani piłki nożnej.



 Sam stadion zrobił na mnie wielkie wrażenie bo był przeogromny!! Trybuny wydawały mi się być ustawione prawie pionowo i na początku musiałam trochę powalczyć z moim lękiem wysokości, zanim przyzwyczaiłam się do wysokości :) 


Kiedy rozpoczął się mecz, kibice drużyny Juventus wkroczyli do akcji. Śpiewali hymn swojej drużyny, wykrzykiwali  dopingujące hasła, skakali i wznosili biało czarne flagi. Kibice Milanu zajmowali tylko jeden narożny sektor i bardzo trudno było im przekrzyczeć przeciwników. 



Niektórzy kibice za bardzo wczuli się w swoją rolę. Kiedy Milan strzelił pierwszego gola, jeden z nich siedzący przede mną wyrywał sobie włosy z głowy (dosłownie!) machając przy tym rękami dookoła i wrzeszcząc na cały głos, jakby dopiero co uciekł z oddziału psychiatrycznego. Patrząc na niego obawiałam się, że umrze na zawał serca i na wszelki wypadek zaczęłam sobie przypominać jak się wykonuje pierwszą pomoc ;) Inny stojący za mną przeklinał w nieskończoność wymyślając nowe słowa, na które jeszcze nie wpadł żaden językoznawca. Na początku trochę się przestraszyłam, ale kiedy odwróciłam się i zdałam sobie sprawę, że ten groźny i wulgarny nieznajomy to niski pan w drucianych okularkach ledwo sięgający mi do brody, uspokoiłam się. Po pewnym czasie te wszystkie krzyki i przekleństwa zaczęły mnie nawet bawić, gdyż w Turynie strasznie zaciągają kiedy mówią. Akcent jest zupełnie inny od tego, który ja znam. Zabawny też był widok mężczyzn przeżywających każdy ruch zawodników robiąc oczy jak kotek ze Shreka. Czasami wyglądali na zahipnotyzowanych i nic innego nie wiedzieli poza piłką, zupełnie jak mali chłopcy  grający na Playstation.




Poza tym bardzo mnie zaskoczyła ilość dziewczyn na stadionie!! Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tyle Włoszek interesuje się piłką nożną, także wbrew moim wcześniejszym obawom nie czułam się samotna wśród męskiego otoczenia. Były one odpowienio ubrane, większość na sportowo z piłkarską koszulką naciągnięta na kurtkę, czarno białym szalikiem, w czapce drużyny i z flagą w ręku. Dopingowały o wiele głośniej od mężczyzn, wykrzykując imiona ulubionych piłkarzy. Faworytami byli Pirlo i Mirkovic. Nie mogło też zabraknąć takich fanek w stylu Natalii Siwiec, które na stadion poszły w szpilkach i mini i musiały wyjść jako pierwsze, gdyż trzęsącą się szczęką z zimna i rozmazanym okiem przypominały bardziej zombie niż powabną Pamelę Anderson, co niestety nie przyciągało zainteresowania fotoreporterów.


Mecz przedłużył się o pół godziny ze względu na dogrywkę i zakończył wynikiem 2-1. Przez cały czas atmosfera była wspaniała i zachęciła mnie na obejrzenie meczu na stadionie w Rzymie.

Czy Wy chodzicie na stadion aby dopingować Wasze ulubione drużyny? Przy okazji dodam, że nie jestem fanką Juventusa, ale wybrałam się na ten mecz bo był to prezent gwazdkowy.

Pozdrawiam!!

CATC

wtorek, 8 stycznia 2013

Moja przygoda z reklamą VODAFONE

Jakiś czas temu wracając do domu zobaczyłam na jednej z uliczek rozstawioną ekipę filmową, blokującą przejście pieszym. W Rzymie kręci się bardzo dużo filmów, seriali i reklam, dlatego ten widok wcale mnie nie zdziwił, gdyż jest on praktycznie na porządku dziennym. Jednak tym razem zatrzymałam się i razem z innymi gapiami zaczęłam przyglądać się kręconej scenie. Moją uwagę przyciągnał ogromny, brązowy niedźwiedź czekający na znak "akcji".

Orso Bruno

Kiedy tak patrzyłam na aktorów i całe to zgromadzenie ludzi, przypomniałam sobie kiedy za czasów gdy mieszkałam jeszcze w Warszawie często chodziłam na plan filmowy, aby statystować w serialach i dorobić sobie kilka groszy. Z łezką w oku zatęskniłam za dawnymi czasami i nagle coś mnie tknęło, aby zrobić coś szalonego... Zebrałam się na odwagę i zapytałam jedną z kobiet pracujących na planie, co powinnam zrobić, aby móc statystować. Uśmiechnięta  pani spojrzała na mnie i  zaprowadziła do producenta pytając go, czy znajdzie się "coś" dla mnie. Ten prześwietlił mnie od góry do dołu, zapytał o moje doświadczenie na planie oraz czy umiem grać w tenisa i zaproponował mi statystowanie następnego dnia. 



Plan filmowy

Zdjęcia filmowe zaczęły się o 6:30 rano na korcie tenisowym w dzielnicy E.U.R. Byłam tak podekscytowana, że właściwie prawie przez całą noc nie zmrużyłam oka. Ale nie czułam zmęczenia. Cieszyłam się z nowej przygody i że znowu poczuję atmosferę z planu filmowego:)
Jak tylko pojawiłam się na miejscu, producent od razu przedstawił mnie wszystkim, zaprowadził do garderoby i stylistki. 

Korty tenisowe na któych była kręcona reklama

Po wspólnym śniadaniu rozpoczęły się zdjęcia. Razem z innymi statystami usiadłam na trawie koło kortów tenisowych i praktycznie przez cały czas odpowiadałam na setki pytań, gdyż każdego ciekawił powód mojego pobytu w Rzymie. Od czasu do czasu niektórzy z nas szli na plan i wykonywali polecenia reżysera. Ja musiałam tylko spacerować i grać w tenisa :) W wolnych chwilach siedziałam oparta o drzewo, wystawiałam twarz do słońca i relaksowałam się wśród otaczającej mnie natury. Miałam też ze sobą  książkę do czytania, także czas minął mi błyskawicznie. 




Główną role zagrał niedźwiedź o imieniu Bruno, sprowadzony specjalnie dla potrzeb tej reklamy prosto ze Stanów Zjednoczonych.
 Zdradzę Wam, że aktorowi, który wcielił się w postać niedźwiedzia i nosił futrzasty kostium, za pomocą specjalnej rurki doporowadzano przez cały czas tlen. Za mimikę twarzy natomiast była odpowiedzialna inna osobą, która za pomocą joysticka kierowałą ruchem uszu, nosa, oczu i ust.

Orso Bruno i ja :)


Zdjęcia trwały dwa dni. Było bardzo fajnie. Poznałam wiele nowych osób, z którymi do dzisiaj utrzymuję kontakt. Dostałam również propozycję współpracy z jedną z agencji aktorskich, ale jeszcze nie wiem czy skorzystam ze względu na brak wolnego czasu:)

Kilka tygodni później zobaczyłam efekt naszej pracy w TV. Jest to reklama Vodafone :)
Zapraszam do obejrzenia i komentowania:




I jak Wam się podoba?

Pozdrawiam!!

CATC

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Jak przetrwać poniedziałek w Rzymie

Droga do pracy i szkoły w poniedziałek rano w Rzymie to istny koszmar, jest męcząca i stresująca... Ulice są zakorkowane, trzeba się przeciskać przez tłumy i patrzeć na skrzywione miny zaspanych ludzi.

Wraz z początkiem tygodnia dużo osób planuje sobie na rano załatwianie zaległych spraw, dlatego też jeszcze przed otwarciem urzędów ustawiają się bardzo długie kolejki wzdłuż chodnika, blokując przy tym swobodne przejście pozostałym pieszym.

Metro i autobusy są tak przepełnione, że nie da się wsiąść do środka i trzeba czekać na następne.

Metro w Rzymie o 8 rano


Jest problem ze znalezieniem miejsca parkingowego, gdyż nie każdy jeszcze zdążył przestawić samochód z dnia poprzedniego.
Dla tych co nie wiedzą, w Rzymie w niedziele i święta parking jest darmowy i można parkować w dowolnym miejscu bez wykupowania specjalnego biletu. Niestety czas mija w poniedzialek o 8 rano i od tej godziny można spotkać setki policjantów biegających od samochodu do samochodu i wypisujących mandaty. Myślę, że nic nie popsuje tak humoru jak mandat z rana...

Straż miejska wypisująca mandat :(

Jaki jest mój sposób na oswojenie poniedziałku?

Po pierwsze staram się wyjść z domu kilka minut wcześniej i w ten sposób nie denerwuję się, jeśli nie uda mi się wcisnąć do autobusu i muszę czekać 15 minut na następny. W miarę możliwości chodzę bocznymi uliczkami gdzie jest mniejszy tłum i unikam przepychanek. Podpatruję też handlowców rozwożących świeże kwiaty czy pachnące pieczywo i bułeczki, kelnerów wystawiających stoliki na zewnątrz restauracji, co wprawia mnie w wyjątkowo optymistyczny nastrój, wiedząc, że na moich oczach Rzym budzi się do życia.

Jeśli czekam na przystanku w gronie narzekających Włochów, którzy w przeciwieństwie do mnie wstali z łóżka lewą nogą i mają ochotę zepsuć humor całemu otoczeniu, wkładam słuchawki do uszu, włączam Ipoda i odizolowuję się od świata. Codziennie mam też przy sobie ciekawą książkę i przy każdej możliwej okazji biorę się za czytanie. (W zatłoczonych autobusach niestety graniczy to z cudem)

Przejeżdżając obok Koloseum zdaję sobie sprawę z tego jakie mam szczęście, mogąc widzieć ten piękny zabytek codziennie. Ta świadomość bardzo poprawia mi humor :)

Koloseum


Ponadto zawsze staram się dostrzec coś ciekawego o czym będę mogła napisać dla Was na moim blogu, a jest to nie lada wyzwanie!

No i na koniec dodam, że zawsze przygotowuję sobie jakiś mały rarytas na drugie śniadanie, który pozytywnie wpływa na moje samopoczucie, może to być moja ulubiona sałatka Macedonia, czekoladowy baton czy porcja delikatnego Tiramisù.

Szaszłyki owocowe


Jak sami widzicie poniedziałki nie są złe! Wystarczy odpowiednio się przygotować i przede wszystkim nastawić pozytywnie!


Napiszcie jaki jest Wasz sposób na oswojenie poniedziałku??

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...