Dzisiaj kolejna czesc z serii: Fakty z zycia w Rzymie, w ktorej powiem Wam kilka slow na temat sprzedazy na czarno w Rzymskich sklepikach.
Fakt 2
(NIE) WYDAWANIE PARAGONU
Jadac do Rzymu wiele osob z gory zaklada, ze przynajmniej jeden dzien poswieci na bieganie po sklepach i wielkie zakupy. Przede wszystkim dziewczyny maja w sobie to cos, ze nowa para wloskich butow czy najmodniejsza bluzki moze byc powodem do dumy po powrocie do Polski :) I wcale sie nie dziwie, gdyz w Rzymie mozna znalezc naprawde ciekawe kreacje, majac do wyboru setki sklepow, od tych najtanszych, gdzie bluzka kosztuje 5€ do najdrozszych z kolekcjami prosto z wybiegu.
Prada Kolekcja 2011 |
Niestety nie wszyscy moga sobie pozwolic na zakup sukienki w Dolce&Gabbana czy torebki Prady dlatego wybieraja te tansze sklepiki gdzie takze mozna znalezc swietne ciuszki w bardzo niskiej cenie.
I wlasnie w takich sklepach, gdzie czesto ceny ubran nie przekraczaja 25€ jest pelno turystow. Jak tylko sprzedawcy slysza zagraniczny jezyk od razu zapala im sie "czerwona lampka zysku". Sprzedaja na czarno jak najwiecej im sie uda nie dajac oczywiscie paragonu i unikajac przy tym placenia podatkow. Z doswiadczenia wiedza, ze turysci, ktorzy zatrzymuja sie w Rzymie tylko na kilka dni zazwyczaj nie prosza o rachunek, gdyz jest to malo prawdopodobne, ze wroca do sklepu aby dokonac wymiany.
A kiedy juz sie tak zdarzy, ze ktos zmieni zdanie odnosnie zakupu i probuje go wymienic, wloscy sklepikarze udaja, ze towar nie pochodzi z ich sklepu (bo przeciez nie ma dowodu zakupu!) i odwracaja sie plecami. Dlatego zawsze warto ubiegac sie o paragon nie tylko po to, aby uniknac niepotrzebnie przykrych sytuacji ale i ze wzgledow prawnych. Do niedawna we Wloszech panowalo prawo mowiace o tym, ze klient wychodzacy z baru czy sklepu musial miec przy sobie dowod zakupu poniewaz Policja Skarbowa kontrolowala wychodzacych klientow na wyrywki. W przypadku braku paragonu, klient dostawal mandat w wysokosci od 51€ do 1032€ w zaleznosci od wartosci zakupu.
Wloski butik |
Natomiast w ubiegly sobotni wieczor kolezanka namowila mnie, abysmy wstapily do jednego z butikow przy Campo de Fiori. Wyeksponowane ceny byly bardzo kuszace, wiec byl spory ruch. Przez caly czas rozmawialysmy po polsku, takze ekspedientka od razu zwrocila na nas uwage i probowala wcisnac nam co sie tylko dalo.
W miedzyczasie kiedy moja kolezanka szukala czegos dla siebie, ja katem oka obserwowalam wlasciciela sklepu i klientow. Zauwazylam, ze na 7 sprzedazy tylko jedna nabil na kase - bo klientka byla Wloszka.
Kiedy przyszla nasza kolej, zapakowal bluzke do reklamowki, wzial pieniadze, usmiechnal sie sztucznie i pozegnal, pakujac juz ubrania kolejnej osoby. Oczywiscie paragonu nam tez nie dal. Jakoze moja kolezanka nie byla pewna co do rozmiaru bluzki (do przymierzalni byla zbyt dluga kolejka) poprosilam grzecznie o paragon w jej imieniu. Najpierw sie zdziwil, ze znam swietnie wloski a potem zapytal zdenerwowanym glosem: A po co Ci paragon? Przeciez masz bluzke i chyba nie myslisz jej zwrocic?! I kontynuowal swoja prace ignorujac mnie. Ponownie powtorzylam swoja prosbe nie zwracajac uwagi na jego bezczelnosc i poczatek serii przeklenstw i uwag, ze cudzoziemka nie bedzie mu dyktowac kiedy on ma wystawiac rachunek a kiedy nie, bo przeciez to jego kraj i wie lepiej co robi. I paragonu oczywiscie nie dostalam. Kiedy moja cierpliwosc sie skonczyla, siegnelam do kieszeni po telefon i w ciagu niespelna kilku sekund wcisnal mi do reki rachunek wypchajac nas przy tym ze sklepu! (prawdopodobnie przestraszyl sie, ze zadzwonie na 117 i sprowadze na niego klopoty).
Moja kolezanka byla oburzona zachowaniem wlasciciela, pozostali klienci rowniez i wielu z nich od razu opuscilo sklep rzucajac ubrania gdzie popadnie. Jedna z Wloszek, ktora byla swiadkiem zajscia zatrzymala mnie i zasugerowala, abym zglosila to na Policje Skarbowa pod numerem 117, ale ja nie chcialam sobie psuc wieczoru i zignorowalam cale zajscie. Pozniej z ciekawosci zerknelysmy na rachunek i zobaczylysmy, ze mial on numer 45 (a byla godzina 19), takze jak mozecie sie sami domyslec, przynajmniej polowa z tego co utargowal byla na czarno.
Przyznam szczerze, ze pomimo nie wydawanie paragonow w centrum Rzymu jest na porzadku dziennym, ja przymykalam oko na to czy go dostalam czy nie. Jednak po ostatnim zajsciu pozostal mi duzy uraz i mysle, ze nie dam juz na sobie zarobic gdyz mam dosc zerowania Wlochow na obcokrajowcach i arogancji z jaka sie obnosza.
A Wy jak reagujecie w takich sytuacjach?
Pozdrawiam
CATC
Kurcze ja musze przyznać, ze raczej nie zwracam na to uwagi, choc z drugiej strony jak kupuje u mnie w miasteczku to częściej dają paragon niż nie dają. Rok temu byłam z teściową w barze, dziewczyna za ladą nie wydała nam paragonu a przed sklepem zatrzymała nas Agenzia delle Entrate (tzn jej pracownicy). Na szczęście nikt nie poniósł konsekwencji, skończyło się jedynie na upomnieniu dla baru.
OdpowiedzUsuńChciałam jeszcze zwrócić uwagę, że we Włoszech nagminne jest też niewystawianie faktury za usługi np. u lekarza. Jak byłam w ciąży chodziłam prywatnie, byłam gdzieś około 10 razy (wizyty USG co miesiąc) a fakturę dostałam tylko raz płacąc do tego wyższą cenę. To samo u dentysty. Teraz chodzę z córką do pediatry i też niente fattura. I jak rozmawiam ze znajomymi to u nich podobnie. A jak się już poprosi takiego lekarza o fakturę to robi welką łaskę i jeszcze się obraża.
Podobno ten przepis o ktorym wspomnialam w artykule juz nie obowiazuje, ale nigdy nie wiadomo na kogo trafisz ;)
OdpowiedzUsuńJesli chodzi o lekarza to w ubieglym miesiacu bylo mi potrzebne do pracy zaswiadczenie o dobrym stanie zdrowia. Lekarz wypisal je od reki i zazyczyl sobie 30€. Jednak bylam na to przygotowana, gdyz wczesniej moj chlopak tez takiego potrzebowal. Jakoze lekarz jest bardzo fajny i dyspozycyjny o kazdej porze dnia i nocy, nawet nie pomyslalam zeby prosic o rachunek. Moze to zalezy od sposobu bycia osoby z ktora mamy do czynienia. Jesli ktos jest uprzejmy w stosunku do nas, to tym samym sie odwdzieczamy, a jesli spotykamy sie z arogancja i chamstwem, automatycznie reagujemy w sposob obronny...