sobota, 12 stycznia 2013

Turyn cz. I: W szpilkach na stadion? Mecz Juventus - Milan

Moja podróż samochodem z Rzymu do Turynu zajęła ok 7 godzin wliczając w to krótką przerwę na obiad na Autogrillu. Autogrill to typowa sieć włoskich zajazdów znajdujących się przy autostradzie, gdzie można zatankować samochód, odpocząć i zjeść.


Na stadion Juventus zajechałam ok. godz. 19:30, więc jeszcze przed meczem miałam trochę wolnego czasu na małą rundkę po sklepach w pobliskim centrum handlowym wybudowanym wzdłuż stadionu oraz na szybką kolację. Obowiązkowo kanapka z kotletem i bakłażanem i zimne piwo, zupełnie tak jak inni fani piłki nożnej.



 Sam stadion zrobił na mnie wielkie wrażenie bo był przeogromny!! Trybuny wydawały mi się być ustawione prawie pionowo i na początku musiałam trochę powalczyć z moim lękiem wysokości, zanim przyzwyczaiłam się do wysokości :) 


Kiedy rozpoczął się mecz, kibice drużyny Juventus wkroczyli do akcji. Śpiewali hymn swojej drużyny, wykrzykiwali  dopingujące hasła, skakali i wznosili biało czarne flagi. Kibice Milanu zajmowali tylko jeden narożny sektor i bardzo trudno było im przekrzyczeć przeciwników. 



Niektórzy kibice za bardzo wczuli się w swoją rolę. Kiedy Milan strzelił pierwszego gola, jeden z nich siedzący przede mną wyrywał sobie włosy z głowy (dosłownie!) machając przy tym rękami dookoła i wrzeszcząc na cały głos, jakby dopiero co uciekł z oddziału psychiatrycznego. Patrząc na niego obawiałam się, że umrze na zawał serca i na wszelki wypadek zaczęłam sobie przypominać jak się wykonuje pierwszą pomoc ;) Inny stojący za mną przeklinał w nieskończoność wymyślając nowe słowa, na które jeszcze nie wpadł żaden językoznawca. Na początku trochę się przestraszyłam, ale kiedy odwróciłam się i zdałam sobie sprawę, że ten groźny i wulgarny nieznajomy to niski pan w drucianych okularkach ledwo sięgający mi do brody, uspokoiłam się. Po pewnym czasie te wszystkie krzyki i przekleństwa zaczęły mnie nawet bawić, gdyż w Turynie strasznie zaciągają kiedy mówią. Akcent jest zupełnie inny od tego, który ja znam. Zabawny też był widok mężczyzn przeżywających każdy ruch zawodników robiąc oczy jak kotek ze Shreka. Czasami wyglądali na zahipnotyzowanych i nic innego nie wiedzieli poza piłką, zupełnie jak mali chłopcy  grający na Playstation.




Poza tym bardzo mnie zaskoczyła ilość dziewczyn na stadionie!! Nie zdawałam sobie sprawy, że aż tyle Włoszek interesuje się piłką nożną, także wbrew moim wcześniejszym obawom nie czułam się samotna wśród męskiego otoczenia. Były one odpowienio ubrane, większość na sportowo z piłkarską koszulką naciągnięta na kurtkę, czarno białym szalikiem, w czapce drużyny i z flagą w ręku. Dopingowały o wiele głośniej od mężczyzn, wykrzykując imiona ulubionych piłkarzy. Faworytami byli Pirlo i Mirkovic. Nie mogło też zabraknąć takich fanek w stylu Natalii Siwiec, które na stadion poszły w szpilkach i mini i musiały wyjść jako pierwsze, gdyż trzęsącą się szczęką z zimna i rozmazanym okiem przypominały bardziej zombie niż powabną Pamelę Anderson, co niestety nie przyciągało zainteresowania fotoreporterów.


Mecz przedłużył się o pół godziny ze względu na dogrywkę i zakończył wynikiem 2-1. Przez cały czas atmosfera była wspaniała i zachęciła mnie na obejrzenie meczu na stadionie w Rzymie.

Czy Wy chodzicie na stadion aby dopingować Wasze ulubione drużyny? Przy okazji dodam, że nie jestem fanką Juventusa, ale wybrałam się na ten mecz bo był to prezent gwazdkowy.

Pozdrawiam!!

CATC

1 komentarz:

  1. Ja tam od piłki z daleka, ale na taki mecz chyba sama bym się przeszła :)

    OdpowiedzUsuń

LinkWithin

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...